czwartek, 28 stycznia 2016

Poszycie poddasza part 1


Potężne zmiany! Nie ulega wątpliwości, że to płyty właśnie nadały poddaszu charakter mieszkania :) Jeszcze nie wszystko skończone - w łazience dopiero kręcą stelaże, w główniej części są jeszcze niezakryte miejsca, ale efekt już jest.
Panowie fachowcy zaczęli się z nami konsultować zamiast robić tak jak uważają i teraz jesteśmy naprawdę zadowoleni - ścianki kolankowe zostały podwyższone, okna prawidłowo wyprowadzone. Całość prezentuje się wspaniale! I jakby przestrzenniej się zrobiło, mimo, że w wielu miejscach musieli bardzo daleko odjechać profilami ze względu na krzywizny.

Jak to po kolei wyglądało?
Początkowo stawiano stelaż pod płyty, potem, tam gdzie nie trzeba było podbijać osb, montowano je i obrabiano okna. W ścianki kolankowe wsadziliśmy dużo wełny - jest jej aż 30 cm. Uzyskaliśmy taką grubość, gdyż zlicowaliśmy ich płaszczyznę z dołem okna.Tak jak wspomniałam, w wielu miejscach zastosowaliśmy płyty osb. Większość ścian naszego poddasza stanowią kominy, na których szafek montować nie można. Tam gdzie przewidujemy zabudowę kuchenną, półki, grzejniki i inne podłożyliśmy grubą 22mm płytę. Przez jeden wieczór poddasze wyglądało jak drewniana chata i tak też pachniało :) Dużo zdjęć z tego etapu nie mamy, bo było ciemno i nie bardzo wychodziły, a na następny dzień wszystko było już zakryte g/k.


Mamy drzwi wejściowe! Trzy tygodnie temu zamówiliśmy, a dzisiaj był montaż. Zdecydowaliśmy się na Gerdę, model TT Plus, drzwi płaskie, kolor antracyt.



Wykonaliśmy też kilka mniejszych prac: panowie hydraulicy zamontowali nam stelaż pod WC, wyprowadzili ostatecznie rurki pod umywalkę, kocioł gazowy i grzejniki. A. dokończył wylewkę, a znajomi, jak zawsze niezastąpieni, pomogli nam wnieść 20 płyt osb, jakieś 30 g/k, brakujące paczki wełny i profile.


Podpisaliśmy też umowę na grzejniki i wybraliśmy drzwi wewnętrzne - z ich zamówieniem musimy się jednak wstrzymać, bo bezpieczniej będzie jeśli najpierw powstaną na nie otwory.

Plan na następny tydzień jest taki: panowie kończą płytować, stawiają ścianki działowe, gipsują i szlifują. My kończymy nieszczęsne belki (za których opis nie potrafię się zabrać) i budujemy strop.

Trzymajcie kciuki i keep in touch! :)

środa, 20 stycznia 2016

Przygotowanie do poszycia dachu i pierwsze płyty

W ciągu kilkunastu ostatnich dni, czyli od czasu kiedy napisałam ostatni post, niewiele miało się na strychu zmienić.
Przygotowaliśmy poddasze dla ekipy: zagruntowaliśmy wszystkie ściany, te kolankowe zabezpieczyliśmy też folią paroizolacyjną, taśmą aluminiową pozaklejaliśmy dziury powstałe na płaszczyźnie sufitu, zaszpachlowana została ściana oddzielająca nas od strychu sąsiadów i dziury, które były w kominach, wyprowadziliśmy kolejne dwa odpowietrzenia. Sprzątnęliśmy niemal całkowicie suszarnię sąsiadów, porządkując nasze graty i przenosząc je na nasz strych. A. zrobił też ostatnie szlify na belkach - to chyba o nich będzie kolejny post, bo mamy już pomysł jak i czym je skończyć :) 


Wciąż zostało nam trochę pracy - musimy zainstalować, kupiony już, stelaż pod muszlę klozetową. Zdecydowaliśmy się na firmę Geberit - wszyscy, których pytaliśmy byli zdania, że to najlepszy wybór. Zobaczymy. Zabieramy się też cały czas do przedłużenia stropu na antresoli, ale jakoś powoli nam to idzie.


Dlaczego napisałam, że niewiele miało się zmienić?
Dlatego, że ekipa, która weszła z dwutygodniowym opóźnieniem na strych, miała za zadanie najpierw zrobić stelaż poszycia dachu, a dopiero po jego akceptacji, ewentualnych zmianach i powyciąganiu kabli w odpowiednich miejscach, przejść do kręcenia płyt. Trzy dni minęły a połowa głównego pomieszczenia jest opłytowana - można by pomyśleć, że to dobrze... ale nie, to bardzo źle. Zachodząc  na strych zostałam zaskoczona - to co było stelażem stało się płytami właśnie, a pod nimi schowane zostały kable i niedobrze pozaklejane elementy folii pod oknami. Co więcej, płyty przy oknach zostały źle wyprowadzone, a panowie zapomnieli, że niektóre ściany trzeba podbić osb.  No nic, będą poprawiać, szkoda tylko że naszym kosztem i nerwami.


Transport płyt jest zawsze najtrudniejszy - ciężkie, wielkie gabarytowo i średnio pasująca do noszenia po klatce. Całe szczęście opracowaliśmy system dostarczania ich na strych i z pomocą naszych, już wielokrotnie wspominanych, niezastąpionych znajomych <3, po raz kolejny udało nam się przetransportować 40 płyt na górę. To jednak nie wszystko - jeszcze kilkakrotnie będziemy prosić ich o pomoc.


Kupiliśmy też ostatnio drzwi wejściowe i caaaaaaaałą kuchnię, która oczywiście stoi w pudełkach póki co, ale IKEA miała promocję i trzeba było skorzystać :) Jesteśmy na etapie wybierania grzejników i drzwi wewnętrznych - trzymajcie kciuki! ;)