niedziela, 4 września 2016

Stół do jadalni

Jak zaczęliśmy renowacje - to na całego! W między czasie odnawiania krzeseł, kupiliśmy stół. Z PRL-u oczywiście. Meble na olx oglądam regularnie, wstyd się przyznać, ale kilka razy dziennie! Mam już stale używane filtry, tak aby nie umknęła mi żadna super okazja :)
Po stół jechaliśmy do miejscowości oddalonej od naszej o około 40 minut; do końca nie wiedzieliśmy co zastaniemy na miejscu - czy opis będzie zgodny ze stanem rzeczywistym. No i nie do końca był. Facet, który nam go sprzedał także zajmuje się odnawianiem mebli. Zostaliśmy zaproszeni do jego warsztatu, z którego głębi wygrzebał mebel - niestety z dużą rysą na blacie, którą sam ówczesny właściciel był szczerze zaskoczony. Nieodpowiednio go przechowywał. Ja byłam dość mocno zawiedziona, ale A. od razu się w nim zakochał i powiedział, że mimo to bierzemy. Mnie oczywiście dopiero cena po negocjacji przekonała. Stanęło na 120 zł.
A więc, stół jest rozkładany, może mieć długość nawet 205 cm. Złożony, czyli taki jaki na co dzień używamy to 120 cm.; w zupełności wystarczający nawet dla sześciu osób. Oprócz rysy jego stan jest w porządku, oczywiście posiada ślady użytkowania - każdy z nas je ma lub będzie miał po tylu latach ;)




Blat nawiązuje do stolika okolicznościowego - też ma orzechową okleinę, niedokładnie tę samą, ale jakby jej kontynuację. Jak wcześniej już pisałam, krzesła dołączyły do naszej rodziny jako pierwsze, a więc to do nich dobieraliśmy stół. Jego wykończenie także musiało do nich pasować. Postawiliśmy na białą skrzynię i szare nogi. Biały to ten, którego użyliśmy do nóżek wspomnianego wcześniej stolika, a szary to ten sam, którym pomalowane są krzesła (farby Luxens, biała satynowa i mat antracyt).
Pracę zaczęliśmy od rozłożenia go. A. przeszlifował elementy, które miały być poddane malowaniu. Szlifowana politura strasznie śmierdziała klejem! Dobrze, że nasza łazienka vel warsztat, jak to N. określiła, jest wentylowana. Po zmatowieniu zabezpieczył blat taśmą, a ja nałożyłam dwie warstwy farby. Kolejnego dnia okazało się, że skrzynia powinna być jeszcze raz potraktowana białym i tak też zrobiłam. Szare nóżki natomiast pomalowałam jeszcze lakiero-bejcą Vidaron (bezbarwna, satynowa) - zdjęcia poniżej zrobiłam przed wykonaniem tej czynności, więc końcowy efekt jest minimalnie inny. Na koniec przykleiliśmy podkładki na nogi i gotowe!


Do potem!:)

9 komentarzy:

  1. mam dokładnie taki sam stół u siebie w piwnicy i tak się ostatnio zastanawiałam co z nim zrobić, wyrzucić szkoda a malować nigdy nie malowałam mebli więc ryzyko, ale chyba spróbuję :) bo Wasz wyszedł hiperowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. absolutnie nie wyrzucaj! Sprzedaj ewentualnie... :) Malowanie polecam, jest trochę zabawy, ale to nic bardzo trudnego i sprawia wielką satysfakcję! :)
      M.

      Usuń
  2. nie wyrzucaj, nie wolno :) my z żoną zabraliśmy taki sąsiadom bo wystawili na śmieci, odnowiliśmy troszkę i jest świetny, nie ma bardziej solidnego stołu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy wpis! postaram się wchodzić tutaj częściej

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod wielkim wrażeniem

    OdpowiedzUsuń