poniedziałek, 23 listopada 2015

Instalacje hydrauliczne i elektryczne/ wywóz gruzu i budowa ściany dzielącej poddasza

Dużo się dzieje. Ostatnio nie mamy za bardzo możliwości zaplanowania czegokolwiek i stopniowego przygotowania się do tego, bo jesteśmy zmuszeni działać tu i teraz, przez co zdarza nam się popełniać błędy, albo czegoś zwyczajnie nie dopilnować. Nie mniej jednak, prace postępują w tempie ekspresowym - tak jak na początku budowy zdawało się nam, że wszystko taaaaaaaaaak wolno się dzieje, teraz niemal każdy dzień przynosi zauważalne zmiany.

Hydraulicy przygotowali strych pod wylewkę. Woda została pociągnięta z piwnicy - dzięki takiemu rozwiązaniu mamy lepsze ciśnienie. Rury służące odprowadzeniu ścieków także zostały przedłużone. Teraz już wiadomo gdzie dokładnie będzie zlew, umywalka, ubikacja, prysznic i wanna :) Co więcej, rozłożono ogrzewanie hydrauliczne w łazience, co trochę utrudniło budowę ściany dzielącej oba poddasza, ale o tym zaraz.
Elektrycy jeszcze działają. Większość kabli jest jednak już rozłożona - trzeba uważać gdzie się chodzi, żeby nie zahaczyć o coś zwisającego z sufity, lub wystającego z ziemi.
Wszystko zaczyna powoli wyglądać nie jak strych a jak mieszkanie :)

Zaczęła powstawać także ściana oddzielająca poddasze od suszarni sąsiadów. Początkowo zbudowano zewnętrzną cześć ściany, nasza strona wymaga jeszcze dokończenia - to nastąpi po wylewce, bo przy rozłożonej podłogówce trudno przykręcać płyty na wysokości ponad 3 metrów. Na razie ta część została podszykowana pod wylewkę, co można zobaczyć na zdjęciach.
Budowana konstrukcja nie ma wsparcia na ścianie nośnej, więc musieliśmy ją obmyślić tak, aby była stosunkowo lekka. Po wielu konsultacjach zdecydowaliśmy się na następujące rozwiązanie (nasz strych -> suszarnia): g/k - wełna w 100 mm profilach - 18 mm osb - 50 mm styropian założony siatką i zaszpachlowany. Jedynym prześwitem wciąż istniejącym pomiędzy oboma strychami jest niezabudowana część antresoli, ale w tym kierunku też już poczyniliśmy działania i właśnie schnie tam kawał wymurowanej ściany :) Zdjęcia zabudowanej antresoli i zakończonej ściany działowej będą w kolejnych postach.



Jak już wspominałam w poprzednim poście, znowu narobiło nam się mnóstwo bałaganu. Każdy kolejny fachowiec niesie za sobą kolejne wiadra gruzu ;) Zorganizowaliśmy mini ciężarówkę na jedną z sobót i załatwiliśmy trzy sprawy za jednym zamachem - wywieźliśmy 800 kg wszelkich odpadów budowlanych, oddaliśmy żeliwo i inne metale na skup oraz zrobiliśmy sobie dostawę ytongów, płyt, profili, styropianu i innych :) 


Co będzie dalej? Kończenie elektryki, wylewka, doprowadzenie gazu, kończenie antresoli, dalsze szlifowanie belek i milion innych prac - musimy wyrobić się do stycznia, bo wchodzi pierwsza część wykończeniówki - płyty! :)

Czuję potrzebę zweryfikowania jednego ze zdań - strych nie wygląda jeszcze jak mieszkanie w remoncie, trochę mnie poniosło:D No, ale już bliżej niż dalej. 

I może mały bonusik na koniec, A. stawia pierwsze kroki w murowaniu ścian, czyli łatanie dziury w jego wykonaniu ;)
Widać, że fachowiec.


piątek, 13 listopada 2015

Odratowane krzesło

Najfajniejsze rzeczy znajduje się przez przypadek. To tak jak przechodzenie obok witryny sklepu do którego nie masz zamiaru wstępować, nawet nie przeszło Ci to przez myśl, ale zauważasz coś czego długo szukałeś, co chciałbyś mieć i do tego jeszcze kosztuje tzw. grosze.

Właśnie tak my znaleźliśmy nasze nowe/stare krzesło :)
Spacerowaliśmy z A. któregoś dnia po Katowicach oddając się temu co ostatnio lubimy najbardziej, a więc oglądaliśmy stare, w większości opuszczone kamienice i rozważaliśmy, którą chcielibyśmy mieć i co zrobilibyśmy w środku. Przechodząc obok budynku dawnego katowickiego dworca zauważyliśmy, że jego drzwi są otwarte na oścież. W pierwszym odruchu spojrzeliśmy do środka ciekawi tego co kryje się za jego ścianami. Oczywiście wnętrze było interesujące, ale jeszcze bardziej interesujący był znajdujący się w nim człowiek - około 60-70 letni zarośnięty mężczyzna, który siedząc przy stole sprzedawał gry na playstation. Sytuacja była dosyć absurdalna, bo nie wyglądał on raczej na kogoś kto wie do czego w ogóle służy produkt, którym handluje. Cofnęliśmy się i wtedy zauważyliśmy to co podpierało drzwi - obdrapane krzesło, pomalowane czarną farbą, które ze względu na swój kształt bardzo nam się spodobało. Szybko oceniliśmy za ile moglibyśmy je kupić i zapytaliśmy mężczyznę czy ono także jest na sprzedaż. Pierwsza wersja była, że oczywiście nie jest, a nawet jeśli, to jest dużo warte, ale koniec końców, po negocjacjach, odkupiliśmy je za 30 zł. :)


Krzesło planujemy wstawić do sypialni albo garderoby. Nie chcieliśmy aby było bielone tak jak fotel chierowskiego, więc postawiliśmy na farbę akrylową w odcieniu antracytu o matowej powłoce. Jak zawsze, wybranie koloru nie sprawiło nam takiej trudności jak podjęcie decyzji o tym w jaki sposób usuniemy stare warstwy lakieru i farby. Ostatecznie postawiliśmy na chemię - usuwacz do powłok różnego rodzaju.


Pracę nad krzesłem A. oddał mi. Wciągnęłam się w odnawianie i w każdej wolnej chwili starałam się nim zająć. Na początku nakładałam pędzlem środek do usuwania, aby potem, po godzinie oczekiwania, zeskrobywać szpachelką to co odchodziło od powierzchni drewna. Niestety nie wszędzie warstwa starej farby odklejała się równomiernie, ale zdecydowanie usuwacz ułatwił mi pracę.


Pozostałości po farbie usuwałam papierem ściernym co jednocześnie przeszlifowało krzesło i przygotowało je pod malowanie.


Producent farby zapewnia, że to produkt, który daje pożądany efekt wraz z nałożeniem pierwszej warstwy. Zaznacza też, że należy użyć odpowiedniego podkładu przed malowaniem. Jako, że farbę kładłam bezpośrednio na drewno, to "spijało" ją w pojedynczych miejscach, a więc krzesło wymagało dwukrotnego pomalowania. Kolor był naprawdę super - głęboki i matowy, tak jak chcieliśmy, ale powłoka krzesła miała nieprzyjemną strukturę, jakby takiej lekko chropowatej ściany. Postanowiłam, że zamaluję ją jeszcze bezbarwną lakiero-bejcą, którą miałam w domu, przez co krzesło nabrało satynowego błysku i stało się dużo bardziej "śliskie". Nie jest idealne - lakiero-bejcę nałożyłam pędzlem zamiast tamponem i pościekała w załamania nóżek. Co prawda jej nadmiar udało mi się ściągnąć gdy krzesło przeschło, ale po przypatrzeniu się widać, że powłoka nie jest jednolita w niektórych miejscach. Niemniej jednak, jest super :)


wtorek, 10 listopada 2015

Ocieplanie poddasza

Dlaczego minął już miesiąc odkąd zdawałam relację z budowy? Dlatego, że działo i dzieje się tyle, że trudno znaleźć mi czas na pisanie, ale też ze względu na to, że lubię jak coś jest skończone - dopiero wtedy chcę się podzielić całym procesem i efektem końcowym :)

Prace związane z uszczelnieniem dachu i ociepleniem poddasza dobiegły końca. Oprócz umocnienia więźby i wstawienia okien, o czym już pisałam, nasi fachowcy zajęli się także szeregiem innych prac. Konieczna była zmiana miejsca włazu na dach i wymiana go. Do tej pory kominiarze dostawali się tam z naszego strychu, ale jakoś nie wyobrażamy sobie tego, że zawsze miałoby tak być, więc ustaliliśmy, że zostanie przeniesiony do suszarni sąsiadów. Wygląda on jak małe okno umieszczone u szczytu dachu - gruby kominiarz raczej nie dałby sobie z nim rady ;)


Gdy dach został uszczelniony od zewnątrz, okna były wstawione, zaczęła się praca wewnątrz naszego przyszłego mieszkania. Początkowo więźba została szczelnie obita folią paroprzepuszczalną. Zgodnie ze sztuka budowlaną wszystkie dachówki powinny zostać ściągnięte i to bezpośrednio pod nimi folia ta powinna się znajdować. Jako, że rozwiązanie to jest niesamowicie drogie i można stwierdzić, że mało wykonalne, rzadko kto się go podejmuje. Tym bardziej, że to zastosowane u nas jak i na wielu innych poddaszach, spełnia swoje zadanie.


Kolejnym etapem było wyprowadzenie odpowietrzenia i nabicie łat, pomiędzy które została włożona wełna - zdecydowaliśmy się na 20 cm. (15+5) izolację wełną skalną Rockwool Superrock o współczynniku przenikania ciepła λ D = 0,035 W/mk, czyli bardzo dobrym :)


I wreszcie przyszedł czas na ostatni ruch - kolejne zabezpieczenie całego dachu, tym razem folią paroizolacyjną.




Znowu dorobiliśmy się ogromnego bałaganu. Kontenera dawno nie ma, a gruzu i innych śmieci nazbierała się pokaźna górka. Teraz kombinujemy jak to wszystko wywieźć i przymierzamy się do uprzątnięcia suszarni sąsiadów, która tonie w naszych rzeczach i w pyle.