poniedziałek, 21 września 2015

O tym jak podjęliśmy decyzję o adaptacji strychu

Ostatnio czuję się dużo bardziej komfortowo w tematyce naszego przyszłego mieszkania niż ślubu. Może trochę to dziwne, w końcu jestem dziewczyną, która o ślubie zawsze marzyła, ale TEN dzień niestety od dłuższego czasu bardziej mnie przeraża niż cieszy. Nie boję się być w centrum zainteresowania (w przeciwieństwie do A.), ale organizacja ślubu i wesela, gdzie 50% gości jest przyjezdnych to skomplikowane przedsięwzięcie, któremu póki co nie mamy czasu się poświęcić, a więc zamiast sprawiać radość, przyczynia się do niepokoju, że nie zdążymy.

Więc o strychu dziś mowa.
Opowieść należałoby zacząć od września zeszłego roku, kiedy to stwierdziliśmy, że adaptacja poddasza może być ciekawą alternatywą dla mieszkania. Ciekawszą estetycznie oraz, nie ukrywajmy, finansowo. Zrobiliśmy obchód po znajomych i znajomych znajomych, którzy posiadają strychy zaadaptowane na mieszkania i zostaliśmy zauroczeni. Możliwości aranżacji poddasza są nieograniczone. Po prawdzie, żadne z mieszkań, które widzieliśmy nie było zgodne z naszym gustem, a to co nam się podobało to pojedyncze elementy: skosy, więźba dachu, okna połaciowe, tarasy dachowe, antresole, lukarny.
A. to inżynier z artystyczną smykałką, M., czyli ja, miłośniczka loftów i niezagraconych pomieszczeń. My to przeciwnicy firanek i parapetów - połączenie tych właściwości sprawiło, że decyzja była jednoznaczna: adaptujemy poddasze.
Znalezienie właściwego strychu nie było trudne, powiem więcej, był on nam podany jak na tacy. Wieloletnie walki moich rodziców przeciwko kolejnym deweloperom się opłaciły. W ich bloku, przez dziesiątki lat, czekało nasze przyszłe mieszkanie.

W listopadzie 2014 r. dostaliśmy pierwsze pozwolenie. Pozwolenie to pozwoliło nam ubiegać się o kolejne pozwolenia, które zbieraliśmy do połowy czerwca tego roku :) Nie mieliśmy żadnych opóźnień, ta procedura po prostu tyle trwa, tym bardziej, że nasze osiedle jest zabytkowe, więc cała sprawa rozciągnęła się na jeszcze więcej organów władzy niż standardowo.

Czas oczekiwania na kolejne zgody nie był jednak straconym, wtedy to ustaliliśmy pewną wizję aranżacji naszego przyszłego mieszkania, która co prawda kilkakrotnie już zmieniła swoje szczegóły, ale ogólny zarys został taki sam - ma być jasno, przestrzennie, nowocześnie.
Pierwsza wizyta na strychu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz